Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi ulamaj z miasteczka Kłodzko. Mam przejechane 52536.10 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.08 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ulamaj.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 53.00km
  • Sprzęt Author Corsa
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przez Romanowo do św. Jana Nepomucena (bez głowy)

Poniedziałek, 9 maja 2016 · dodano: 09.05.2016 | Komentarze 0

Rano załatwianie spraw urzędowych a potem rower. Dzisiaj tylko ja i Czesiu (Kaziu i Kazia wyjechali wcześniej) i trasa: Kłodzko - Krosnowice - Żelazno - Romanowo - Trzebieszowice - Ołdrzychowice (trochę pokrążyliśmy po wsi) - Żelazno - Krosnowice - Kłodzko.

Jako, że dzisiaj nie mieliśmy towarzystwa zaproponowałam abyśmy wreszcie poszukali w Trzebieszowicach kolejnego (czwartego) św. Jana Nepomucena, który "mieszka" na dawnym cmentarzu cholerycznym.
 
"Cmentarz Choleryków. W latach 1832 - 34 Ziemię Kłodzką nawiedziła epidemia cholery, która nie ominęła Trzebieszowic. Jej ofiar, z obawy na rozprzestrzenianie się choroby, nie pochowano na przykościelnym cmentarzu. Zorganizowano w tym celu cmentarz na północ od pałacu. Oddalony od wsi, położony pośród pól na rozdrożu, bez śladów grobów, dziś zupełnie zapomniany. Stoi przy nim kamienna figura św. Jana Nepomucena. Teren cmentarza otoczony jest szpalerem przepięknych żywotników."

Dokładny opis jego położenia znalazłam  na stronie http://nepomuceny.blogspot.com/2014/07/trzebieszow... na której napisano:
"Jadąc drogą nr 392 na wysokości budynku nr 81 napotkamy brązową tablicę informacyjną z napisem Zamek na Skale kierującą na most na rzece Biała Lądecka płynącej tuż przy drodze.
Po przejechaniu tego mostu jedziemy dalej 300 m, po czym skręcamy w prawo w drogę szutrową i powolutku jedziemy nią jeszcze 800 m. Powinniśmy zobaczyć nową i ładną kaplicę"

I zobaczyliśmy kaplicę pw. św. Eustachego i św. Huberta - patronów myśliwych

 

Po przejechaniu jeszcze kilkuset metrów  dostrzegamy figurę (między drzewami za plecami Czesia).

Pokonujemy przeszkodę i składamy wizytę świętemu "bez głowy" ale z aureolą 

Od właściciela włości na których stoi  figura dowiedziałam się, że głowa  jest ale nie ma twarzy. Trzeba mieć nadzieję, że doczeka się renowacji i wróci na swoje miejsce. 
I jeszcze sesja zdjęciowa na tle kwitnących i pachnących akacji.


Kategoria rodzinnie, rower



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!